Jak
wykazały moje analizy cieplno-wilgotnościowe tego przypadku, przyczyną występujących od lat objawów na sufitach pod
stropodachem nieużytkowym, jest skraplanie się pary wodnej
w przestrzeni pomiędzy stropem najwyższej kondygnacji a połacią dachu,
a nie przecieki - jak sądzono tyle lat!
Budynek posiada błędy
od samego początku jego powstania. Dzisiaj trudno jest wskazać kto popełnił błąd: projektant
czy wykonawca? Wykonano dach w wersji „stropodachu wentylowanego” z pokryciem płytami korytkowymi
opartymi na ściankach ażurowych z cegły ceramicznej (dziurawki). Nie wykonano: poprawnej
izolacji
termicznej, poprawnej paroizolacji na
stropie, poprawnej wentylacji przestrzeni wentylowanej
poddasza.
Żaden z tych elementów nie został wykonany poprawnie,
bowiem: paroizolacji w ogóle nie
położono. Na stropie zastosowano izolację termiczną zbyt
małej grubości i przez to o zbyt
małym oporze cieplnym (patrz: Przenikanie ciepła). Nie zapewniono też poprawnej wentylacji
poddasza.
W wyniku
dyfuzji pary wodnej (patrz: Dyfuzja pary wodnej) z pomieszczeń ostatniej kondygnacji przez strop (typu DZ-3) w okresie niskich
temperatur zewnętrznych (jak wykazują obliczenia już przy temperaturze niższej niż 5
oC), w strefie powietrza tuż pod płytami korytkowymi zostaje obniżone ciśnienie cząstkowe
pary wodnej (patrz: Powietrze wilgotne) do tego stopnia, że jego wartość spada poniżej ciśnienia nasycenia pary. Wywołuje to
zjawisko jej kondensacji czyli skraplania się (patrz: Kondensacja pary wodnej w
przegrodach). Zachodzi ona w całej strefie poddasza tj. zarówno tuż nad stropem, jak i w mikro
przestrzeniach pomiędzy pokryciami papą bitumiczną.
W okresie zewnętrznych temperatur ujemnych, woda ta zamarza do postaci lodu,
ale z nadejściem temperatur wyższych od -7
oC, na skutek zwiększonego przenikania ciepła z pomieszczeń przez strop, lód powoli
topnieje a woda zalewa najpierw strop, a następnie strużkami przesącza się po starym pokryciu pod
nowe obróbki blacharskie i znajduje ujście częściowo na zewnątrz okapu (przez gzyms), a częściowo
wraca do wnętrza przez strop w okolicy wieńców i nadproży nad oknami i drzwiami balkonowymi. W
okresie tym zachodzi właśnie stwierdzone przez lokatorów - dziwne dla nich zjawisko - zalegania lodu
tylko na tej właśnie części dachu. Dzieje się tak dlatego, iż zwiększająca się temperatura powietrza
na poddaszu na skutek braku wentylacji poddasza, podnosi także temperaturę płyt korytkowych i
leżących na niej warstw pap. Leżący tam śnieg topnieje w dzień, ale w nocy w okresie spadków
temperatury zamarza - i tak przez wiele dni warstwa lodu powiększa się nawet do kilkunastu cm
grubości. Warstwa lodu mając duży ciężar naciska na papy i wyciska wodę pod obróbkę blacharską rynien tworząc zacieki i
przemarzanie, a wiosną liczne i duże sople lodu. W okresie zewnętrznych dodatnich temperatur,
woda ulega całkowitemu odparowaniu i problem zalewania stropu
nie istnieje - aż do następnej zimy. Stan
taki jest niebezpieczny, bowiem żelbetowe belki stropowe na najwyższej kondygnacji, w strefie
istniejących zacieków ulegają korozji, o czym świadczy brunatny kolor zacieków na suficie. Jeżeli
stal zbrojeniowa ulegnie zniszczeniu, grozi utratą nośności belek i zawaleniem stropu!
Co istotne, przestrzeń poddasza nie ma zapewnionej właściwej wentylacji, zaś
zamontowane dawniej kratki wentylacyjne zostały w latach osiemdziesiątych wymienione na kawałki
blach, w których gwoździem wybito kilkanaście otworów. Jest to kolejny błąd! Wentylacja poddasza nie istnieje!
|