Potwierdzam istnienie powszechnej wręcz niedbałości ze strony architektów przy sporządzaniu
projektów budowlanych w zakresie wyboru parametrów fizycznych materiałów i systemów - w każdym
zakresie budownictwa: mieszkaniowym, komunalnym i użyteczności publicznej. Zwykle, zgodnie z wytycznymi WT podstawowym kryterium jest nieprzekraczanie
maksymalnej wartości współczynników przenikania ciepła U przegród oraz wskaźników zużycia
nieodnawialnej energii pierwotnej EP. Nie optymalizuje się rozwiązań, co oczywiście się odbija na
kieszeni inwestora.
Od 01.01.2009 r. jest
wprawdzie
obowiązek
sprawdzania warunków kondensacji pary wodnej na powierzchni wewnętrznej przegród i wewnątrz samej
przegrody, ale tylko metodą uproszczoną - czyli dla średnich miesięcznych, temperatur i wilgotności
powietrza zewnętrznego, a nie rzeczywistych dla danej lokalizacji domu. Poza tym, tylko w
nielicznych projektach widnieją nawet te uproszczone analizy, zaś w zdecydowanej większości ich nie
ma. Jest oczywiście łamane prawo, ale rzecz w tym, że nikt tego wymogu nie sprawdza. Przy wydawaniu
pozwolenia na budowę sprawdza się jedynie kompletność dokumentów, a nie zawartość merytoryczną
projektów. Izby architektów i inżynierów nie mają interesu, by egzekwować przepisy, a urzędy nie
mają tego w zakresie obowiązków. Ktoś kiedyś to zaniedbał i w przepisach są dziury - jak w serze
szwajcarskim. Kto i kiedy? Pozostawiam dociekliwym. Swego czasu dużo mówiono o liberalizacji
przepisów - niby dla dobra inwestorów, a w efekcie wylano dziecko z kąpielą i inwestorzy mieli mieć
łatwiej, to mają gorzej - gorzej dla swojej kieszeni.
Dlatego, w
swojej książce tak mocno
akcentuję potrzebę nie tylko projektowania przegród z wykluczoną kondensacją w nich pary wodnej, ale
także potrzebę sporządzania analiz w zakresie ekonomicznie uzasadnionych wartości wsp. U przegród
tracących ciepło. Tylko na ich podstawie projektant może określić U i wynikające stąd rodzaje i
grubości termoizolacji ścian, dachu, podłogi i fundamentu danego domu.
Z obliczeń cieplno-wilgotnościowych przegród wynikają dopuszczalne opory dyfuzyjne
poszczególnych warstw oraz wyprawy elewacyjnej. W przeciwnym razie, to loteria, za wyniki której
płaci nie architekt, lecz inwestor. W efekcie, inwestor wydaje pieniądze na dom, mieszka i nawet nie
wie, czy to co płaci za eksploatację, to minimum czy może przepłaca i ile rocznie? Czy koszt budowy domu był najniższy z możliwych, czy przepłacił
i ile?
Nie zliczę przypadków, w których projekt
wskazywał na charakterystykę energetyczną wskazującą na zużycie energii końcowej EK=75 kWh/m2rok,
zaś po wykonaniu obliczeń i analiz, okazywało się że EK=128 kWh/m2rok. Skąd się biorą takie różnice?
Przeważnie z błędów przy określaniu charakterystyki, a czasami - niestety - z naciągania
wyników.
Nie zliczę też przypadków, w których dzięki
analizom techniczno-ekonomicznym udaje się zaoszczędzić inwestorowi 60 czy 80 tys. zł na budowie
domu, ale wcale nie sporadycznie są przypadki zmniejszenia kosztów budowy o 160 tys. zł. Także
dzięki analizom udaje się obniżyć roczne koszty eksploatacji o kilka tys. zł, co w czasie użytkowania
domu np. 30 lat daje poważne kwoty.
Kwestia kosztów wykonania
poprawnego projektu jest mocno dyskusyjna, ponieważ tak naprawdę, obecnie ponoszone przez inwestorów
koszty za projekt powinny obejmować właśnie projekt zawierający analizy energetyczno-ekonomiczne
oraz cieplno-wilgotnościowe. Wynika to bezpośrednio z obowiązujących przepisów przepisów prawnych. W nich są zawarte wymagania co ma zawierać
projekt. Znowu jednak wszystko rozbija się o brak kontroli czy zawartość merytoryczna projektu jest
zgodna z tymi przepisami. Pojawia się pytanie: po co te przepisy, skoro nikt nie sprawdza ich
przestrzegania? Dopiero, gdy sprawa trafia do sądu, wówczas dochodzi do zapłaty odszkodowania
inwestorowi ze strony obwinionego - czyli architekta. Jednakże, nie on za to płaci, lecz
ubezpieczyciel z polisy architekta. Nie ma więc skutku w postaci wymuszania zmian w podejściu do
projektowania.
Skutkiem tego, jeśli inwestorowi zależy na
projekcie poprawnym oraz na racjonalnych wydatkach na budowę domu oraz na racjonalnych kosztach jego
eksploatacji, sam zleca dodatkowe analizy i sam za nie płaci - choć nie powinien. Zwykle koszt
kompletu analiz energetyczno-ekonomicznych i cieplno-wilgotnościowych dla średniej wielkości domu
jednorodzinnego wynosi 5-6 tys. zł + VAT. Nadal dla nabywców mojej książki poprzez serwis BDB trwa akcja promocyjna
i stosuję rabat 1 tys. zł netto. Koszt analiz dla rezydencji, gdzie jest sauna, ogród
zimowy, fitnes lub basen oraz dla budynków kubaturowych jest ustalany indywidualnie. Biorąc pod uwagę skutek
finansowy i merytoryczny kompletu analiz, wydatek na analizy zwraca się inwestorowi
wielokrotnie.
|